wtorek, 6 lutego 2018

Kamienie

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do twego wnętrza,
rozejrzeć się dokoła,
nabrać ciebie jak tchu.

- Odejdź - mówi kamień. -
Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części
będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek
nie wpuścimy nikogo.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Przychodzę z ciekawości czystej.
Życie jest dla niej jedyną okazją.
Zamierzam przejść się po twoim pałacu, 
a potem jeszcze zwiedzić liść i krople wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja śmiertelność powinna Cię wzruszyć.

- Jestem z kamienia - mówi kamień - 
i z konieczności muszę zachować powagę.
Odejdź stąd.
Nie mam mięśni śmiechu.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Słyszałam że są w tobie wielkie puste sale,
nie oglądane, piękne nadaremnie,
gluche, bez echa czyichkolwiek kroków.
Przyznaj, że sam niedużo o tym wiesz.

- Wielkie i puste sale - mówi kamień - 
ale w nich miejsca nie ma.
Piękne, być może, ale poza gustem
twoich ubogich zmysłów.
Możesz mnie poznać, nie zaznasz mnie nigdy.
Całą powierzchnią zwracam się ku tobie,
a całym wnętrzem leżę odwrócony.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność.
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjdę z pustymi rękami.
A na dowód, że byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz słów,
którym nikt nie da wiary.

- Nie wejdziesz - mówi kamień. - 
Brak ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnię.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.

- Jeżeli mi nie wierzysz - mówi kamień -
zwróć się do liścia, powie to, co ja.
Do kropli wody, powie to, co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
Śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi śmiech,
którym śmiać się nie umiem.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.

- Nie mam drzwi - mówi kamień



Oto jest


zupełnie znikąd.  Z tymi kamieniami Pani Wisławy, to nie do końca bym się zgodził. Właściwie, to widzę to całkowicie inaczej. Pisze o nich, że zamknięte są i niedostępne, gdy tymczasem w ich wnętrzu, "Nawet rozbite na części" zobaczymy to samo, co na zewnątrz. Przepełnione są więc własnym "zewnętrzem" i tylko nim są. Po co więc pukać do drzwi, których nie ma? Nie ma ich, bo nie ma wnętrza, do którego miałyby prowadzić. Wejść do kamienia, to jakby "wejść na zewnątrz", czyli tu, gdzie już się jest. Więc może spróbować inaczej? Może nie pchać się w niemożliwość, a zamiast tego przygarnąć kamień, ogrzać we własnych dłoniach?
Tak często w życiu próbujemy wyważać otwarte drzwi, domagamy się dostępu do nieistniejących tajemnic marnując swój czas zamiast brać świat takim, jakim jest - cieszyć się nim. Świat stoi otworem i jeśli w ogóle jest jakaś zagadka, to jest nią człowiek sam dla siebie i tylko dla siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz